„Marcelek” trafia do polskich czytelników z półwiecznym opóźnieniem. Sempé, jeden z ojców „Mikołajka” udowadnia w nim, że równie dobrze co nad cartoonową kreską nie do podrobienia, potrafi zapanować nad złożoną historią.
Wilk z tej bajki był kiedyś postrachem lasu. Jego portret umieszczano nawet ku przestrodze w podręcznikach. Ale teraz jest stary, mieszka razem z samotną jak on Pajączką, a w dodatku zaczyna sypać mu się uzębienie. Oznacza to, jak mówi jego współlokatorka, niechybne „wypadnięcie z obiegu”.
Tyle, że wtedy do drzwi jego chatki puka pewien bardzo naiwny i prostoduszny Zajączek. Maluch zgubił się w lesie, po tym jak jego tato wyszedł po obiad, ale zniknął. Pajączka i Wilk szybko orientują się, kto nieopatrznie skonsumował ojca małego gościa…
Renner błyskotliwie odwraca bieguny w opowieści o lisie zakradającym się do gospodarstwa i łupiącym kurniki.
Rudzielec z jego opowieści nie potrafi siać grozy. I to mimo nauk znakomitego mentora w postaci Naprawdę Złego Wilka – wzrost ma nikczemny, głos „cienki i nosowy”, a ze sprytem (do czasu oczywiście) też u niego krucho.
Pierwszy tom obszernego wyboru prac ojca Sknerusa McKwacza przynosi sporo inteligentnej i bezpretensjonalnej disneyowskiej rozrywki w najlepszym wydaniu.
„Babcocha” w błyskotliwy sposób odświeża klasyczny motyw czarownicy, wykorzystując trochę realizm magiczny znany z „Naszej mamy czarodziejki” Joanny Papuzińskiej, ale czyniąc to w sposób oryginalny, rozbudowując i uwspółcześniając.
Świetne połączenie tradycji z nowoczesnością. Graficzka Agnieszka Woźniak sięgnęła do specjalistycznej literatury poświęconej zdobieniu jajek, wybrała z niej najważniejsze informacje i opracowała graficznie w duchu minimalistycznego współczesnego dizajnu, tworząc lekkie niczym piana z białek kompendium dla wszystkich, którzy chcą sięgnąć po skrobak – to nożyk o dwóch ostrzach, narzędzie przeznaczone specjalnie do kroszenia jajek, czyli wydrapywania wzoru w warstwie barwnika, wynalezione przez mistrz tej sztuki z Opolszczyzny, Jana Lipkę.